poniedziałek, 24 października 2011

Jesień na Młynowej

Witam Was Czytelnicy,

Nie zaprzestałem na jednych białostockich kadrach. Dzisiaj pokażę Wam uroki ulicy Młynowej przy której mieszkam i którą Wam już pokazałem (patrz tutaj). Piękno ulicy przyćmiła Iza - wesoła, rozpromieniona dziewczyna, która hipnotyzuje urokiem i gracją :)


W sumie może to i lepiej nie ma co pokazywać tej brukowej uliczki:P Podziwiajcie Izę ja natomiast muszę zaglądnąć do książek by poanalizować patologiczne załamki:P






Także uciekam
Dobranoc;)

Anonymous

Dzisiaj powracam do moich opowieści ironiczno-satyrycznych, których cykl zamknąłem w zeszłym roku, ze względów bardzo względnych. Jednakże po wielu zastanowieniach, obserwacjach, natłoku zdarzeń postanowiłem napisać nie co błachych i nieciekawych przemyśleń, których i tak znowu nikt nie przeczyta. Po powrocie na biegun północny sprawy ważne stały się błache , człowiek po długich rozważaniach podczas wieczornych spacerów wzdłóż parku centralnego przy ul. Kalinowskiego gdzie widać złotą jesień (w zeszłym tygodniu aktualnie to pochmurnie i mokro:P) i innymi ulicami zaczyna widzieć swoje błędy oraz tworzyć priorytety. Smętnie to brzmi i czerswo no ale czuje się ostatnio jak roztwór przed sedymentacją. Jednakowoż można się uodpornić na otaczające zimno i lodowate powietrze, które zaczyna gościć w Whitestoku. Jednak nie chce się rozstawać z jesienią. Mnóstwo kolorowych liści, żółto czerwone drzewa wokół ( są i również wady można się wyglebać na tym kolorowych cholerstwie i pogruchotać kości miednicy, podudzia, nadgarstka co może prowadzić do licznych powikłań, bloków przedsionkowo-komorowych lewej odnogi, a nawet do zgonów. tak czy inaczej, wcześniej czy później jesienne klimaty stają się niebezpieczne. Także czas na zmiany. Pierwsze śniegi tuż tuż. Wymrozi całe cholerstwo ( ale i odkleszczowego zapalenia opon mózgowych można się nabawić mimo to), ale też będzie podstawą wybuchu licznych epidemii grypy, zapalenia płuc, doprowadzi do licznych złamań oraz pogruchotania kości ( znowu będę miał ręce pełne roboty na oddziale). Są dwa rozwiązania wyjścia z tej opresji. Wiem, że smęcę już ( jak zwykle od rzeczy), ale powiem wczoraj bym nie powiedział, ale dzisiaj powiem:P Pierwszym rozwiązaniem jest zamknięcie się w czterech ścianach i fotosyntezowanie (na pewno nie jest to rozkład białka jak niektóre puste pipole uważają)  w kącie pokoju o wymiarach 5x2,5 m z obiawami choroby sierocej. Tego nie polecam. Drugim zaś jest branie przykładu z francuzów ( ja troche się obawiam tego przykładu bo w czasie okupacji dupą się do nas odwrócili) dieta, dobre wino, (kobiety i śpiew to na drugim miejscu:P)w doborowym towarzystwie, na dokładkę doprawiona kuchnia włoska niwelująca wszystkie zarazki i bakterie w szeregu układów i układzików organizmu pipola. Ale nieprzesadzajmy też wszystko jest dla ludzi. Także nie róbmy roztworu alkoholowego w naczyniach krwionośnych bo to może się źle skończyć:P Nie ma to jak doborowe towarzystwo. Można prowadzić niezwykły dyskus filozoficzny na tematy ( tutaj wstaw), których normalnie człowiek by nie poruszał ze względu na swoje morale. Wspominanie starych dobrych czasów(bo to już nie ten wiek co kiedyś już człowiek zmądrzał ale warto wspomnieć co było za młodu):D Nie zgadzam się  z powiedzeniem, że ,,czym skorupka za młodu nasiąknie tym na starość trąci" chociaż w dobie współczesnej młodzieży powątpiewam. Rzadko trafiam na kogoś kto wyciąga jakieś wnioski z tego co wałkowali rodzice swoim pociechom w dzieciństwie ( a może nie wałkowali i to wszytko dlatego), ale trafiam czyli jednak ten świat się aż tak bardzo nie pogrąża. Za nim przejde do zdjęć, to posłuchajcie sobie :


dla odprężenia i nie czytania tej durnowatej powieści. A teraz statystyki wg. ankietowanych 75% młodzieży jest aspołeczna w tym wykładowcy i  panie z dziekanatu. Reszta to odziwo cywilizowani ludzie, z którymi można jeszcze normalnie pogadać. Ta większa połowa znów dzieli się na osoby, które są zagubione, nie chcą się zmienić lub nagle chcą nie słuchają rad 25%, mają liczne przygody, których poziom jest niższy niż całe towarzystwo spod monopolowego... Także zgubiłem myśl...:P Lece dalej z tym koksem Wracam na tor:D Cieszcie się wreszcie bo zdjęcia wprost z Białegostoku:D Otóż wybraliśmy się sobotniego mglistego ale słonecznego  popołudnia ( do południa natomiast rozklejaliśmy neurony po czwartku i piątku) pod pałac, a dokładnie do nowego ogródka, który będzie wyglądał jak ogród za 40 lat ( uczelnia wyrzuciła kasę w błoto wycinając dawny ogród i sadząc nowy:)) Pod nóż nasunęła mi się Sylwia ( po rocznym pobycie w Whitestoku wreszcie coś drgnęło:P) Także nie chce już przedłużać i smęcić więc lukajcie co poniżej wyszło z efektów naszej współpracy. Wspomnę tu też o asyście, która już kiedyś występowała na łamach mojego bloga a mianowicie jest to Konrad - współlokator zza ściany nośnej kołchozu na młynowej 72 :P Także już nie przedłużam i życzę miłego oglądania.











Dzięki za cierpliwość:P
Do następnego!!
Hawk!