poniedziałek, 5 grudnia 2011

U stóp bram wschodu

Witam !
Dawno mnie tutaj już nie było, a to wszystko przez chroniczny brak czasu. Ciągle jakieś zaliczenia, kolokwia, niekończące się ćwiczenia i zbyt krótki dzień na realizacje czegokolwiek. W końcu mamy grudzień. Ale tak prawdę mówiąc ni to jesień ni to zima. Rano mróz później plucha. Brr... Lepiej nie wychylać nosa na zewnątrz tylko delektować się gorącą herbatą i naleśnikami ;) O właśnie a propo naleśników. Już kilku osobom obiecałem przepis także zamieszczę go poniżej.
Przepis na naleśniki cynamonowe :
Więc tak najpierw bierzemy garnek, miskę, naczynie, coś co ma kształt wklęsło-wypukły do środka jak i również wypukło-wklęsły na zewnątrz:P Ów naczynie zaopatrujemy w 2 jajka kurze ( piszę kurzę gdyż spotkałem się z nie domówieniami - ktoś wbije znów przepiórcze albo strusie:P) pożyczone z lodówki (nie mojej by nie narażać się na koszty), 2 szklanki mleka lub tyle ile zostało niedopite, reszka wody mineralnej, szczypta soli, łyżeczka cynamonu, 2 łychy miodu, i mąki pszennej tyle aby nie zrobił się kluch w misce ( masa musi być rzadka). Jeśli już zaopatrzycie naczynie w powyższe składniki należy chwycić ręką metalową łychę układając dłoń w sposób adekwatny do powierzchni uchwytu szyjki łyżki aby w wyniku obrotu powstał ruch mimośrodkowy pozwalający na odsklepienie składników od ścianek wewnętrznych naczynia i stworzenie jednolitej masy. Dłoni nadajemy ruch skrętny odwrotny do ruchu wskazówek zegara. Wektor siły obrotu musi być odpowiednio przyłożony i wzięta musi być tu pod uwagę odległość ogniska od centrum elipsy obrotu. Można też składniki zmiksować ;P Tak przygotowaną substancję w niewielkich porcjach warząchwią rozlewamy jednolicie na rozgrzanej do tysiąca stopni patelnię polaną uprzednio mieszaniną węglowodorów nienasyconych z pierwszego tłoczenia. Podczas procesu ścinania i koagulacji substancji na patelni obracamy dwukrotnie aby nasz naleśnik był idealnie zarumieniony z dwóch stron. Życzę smacznego :D To tyle kuchni wracamy do sedna :P
Wybraliśmy się na podbój bram wschodu ( ja z uszkodzonym palcem u nogi, który rozstał rozprasowany przez 250 kilogramowy aparat przyłóżkowy na dyżurze. Pomysłodawczynią tego projektu była Ula :D Tytuł zmieniłem w ostatniej chwili. Jakoś tamten do końca mi nie leżał :P To była bardzo eteryczna i klimatyczna sesja ( tak mi się wydaję). Mimo  cholernego chłodu i głodu znaleźliśmy się gdzieś na zabitej dechami wsi podlaskiej, gdzie w chlebie można znaleźć sznurek, a tak naprawdę w malowniczej mieścince - Rybołach ( i okolicach). Nasz trip zaczęliśmy od starej, zapomnianej,drewnianej cerkwii położonej na granicy Ryboł pod lasem :P W roli modelki wystąpiła Patrycja 










Następnie udaliśmy się do hmm... (trudno powiedzieć asfalt nam się skończył). Nasuwa mi się tylko fragment piosenki kabaretowej ,,Tu psy szczekają dupami, zobaczcie to sami...":P.


Bartek dzielnie sobie radził w tych ekstremalnych warunkach. Jego waliza zawsze w gotowości :D

Podlasie jest cudowną krainą  w którą warto się wybrać, poznać kulturę i mentalność tutejszych osadników. Gorąco polecam i już nie przedłużam. Stylizacje przygotowała Ula. Buzie zaś umalowała Ania.







To wszytko na dziś. Do następnego !!
Hawk!!