poniedziałek, 4 czerwca 2012

Can U Be a tap madl??

Witam :D
Dziś mój mongolski poweekedowy wywód egzystencjalny pełen ironii, szamba i dżemu ( nie wiem po co dżem ale mi pasowało). Wszystko się zaczęło od nagonki medialnej na temat organizacji castingu do Tap madl w Białymstoku.
 Cóż z tych mass-mediów wynikło...


Nic szczególnego :P
 Zaczęło się cudownie: zimno, wieje i siąpi jakąś mżawicą z nieba ale tap szpadl trzeba było rozpocząć.
Czerwony dywan do frontowych drzwi pałacu już był rozciągnięty zanim wybiła 10. Tabun (grupeczka, garstka albo jeszcze coś mniejszego - na pewno nie tabun) dziewczyn przed pałacem skąpo poubieranych oraz turyści, renciści, matki z dziećmi, pressy, i inna szara masa. Ogólnie może z 200 gapiów było (pomijam oczywiście kamerzystów, monterów, reżyserów programu oraz buractwo piarowców z TVyNu). To czas zacząć. Kamera i akcja... i tak przez 7 dubli kiedy to Dżoanna zajeżdża z Pirógiem pod pałac karocą by stąpać po czerwonej wykładzinie.


Dżoanna zajechała prosto swojego wesela odbywającego się ów dzień przed precastingiem. Michał  - chyba każdy go zna co ma telewizor :P Jak tu opisać Pana Piróga ?? Pozwolę sobie tutaj zacytować słowa jednego ze znanych aktorów :,, Jaki to mądry człowiek... Tak się wypowiada cudownie, udzieli odpowiedzi na każdy temat, wspaniały tancerz..Świetny!. Widzieliście jak tańczy?? Bo ja też nie..."  Otóż Pan Michał ubrał się w kunsztowną koszulofirankę?? Nie wiem jak to nazwać aczkolwiek miał być to jakiś motyw żydowski:P


I znów kameeera, akcja, tłum robi hałas przez 5 kolejnych dubli wchodzenia celebrytów  do pałacu. Publika marznie nadal na zewnątrz... Nie jest wpuszczana do środka... Publika walczy z piarowcami, którzy uważają gapiów za plebs niegodzien wejścia do środka pałacu. 3 duble na koniec sceny kiedy przyszłe modelki wbiegają do pałacu ( tak prosty scenariusz, że mógłbym zostać reżyserem - godzinę przed już z Przemkiem znaliśmy przebieg akcji :P).


 Pipole po części dali dyla ale wspólnymi siłami rozgoniliśmy piarowców i weszliśmy na salony do mojej słynnej uczelnianej Auli Magna gdzie rozgrywała się dalsza akcja castingu. Trzymaliśmy kciuki za dziewczęta z naszego zgrupowania w składzie : Ewa, Patrycja, Ula, Aga, Dominika i Justyna.

 Wywiady kamery światła pressy i my wśród tego rozgardiaszu weseli i radośni, a wtedy wybiła 13. Dziewczęta dostały po nalepce z kosmicznym czterocyfrowym numerem z czego ostatnia cyfra to numer kandydatki oraz straszny polaroid wykonywany na parterze pałacu:P


Ogólnie zgłosiło się kandydatek dziesiąc bo na set duuużo brakowało.


 Następnie zaobrączkowane dziewczęta zostały wpuszczone do losowo po pięć do 3 komór ( jak w maszynie losującej) gdzie siedziały komisje (nie)znawców tego show. Zanim do komisji to małe popraweczki :D


 Co się działo za drzwiami trudno powiedzieć, a trwało to bardzo długo.


 Co poniektórych maglowali prawie godzinę więc nasze dziewczyny dopiero trafiły do komisji po 16. Te które otrzymały pozytywny wynik dostawały czerwoną (p)o(d)paskę. Szczęściary otrzymały arkusz z pytaniami typu ,, Kogo zabijesz jak Ci podpadnie??" lub ,, Jaka była twoja kompromitująca historia z dzieciństwa? Podziel się z nią z nami, a nóż widelec przejdziesz dalej".


 Po przebrnięciu przez serię tych jakże debilnych pytań pora na wywiad, sesje w niedopasowanej bieliźnie i chód...


... po ,,blacie" pod okiem WoliŃskiego (który poprostu zamarzł:P) i i...(tej nowej Pani nie znam, wolałem Panią Karolinę, która przynajmniej jako jedyna z całego żyri patrzyła obiektywnie na dziewczyny bez macania).


 I tak wybiła godzina 19. Zeszło, czas wcięło, autografy zebrane zdjęcia porobione i pogadane z śmietanką towarzyską. Koniec celebryctwa - czas do domu.
Dziękuję,
Dobranoc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz